Przełomowe modele
Wydanie specjalne Audi
NSU Ro80 - Piękna katastrofa

Fuzję Audi i NSU w 1969 r. poprzedził odgłos tłukącego się szkła i spadających cegieł. Co się stało? Te niepokojące odgłosy to spadające słupki finansowe firmy NSU. Projektem, który wywołał tąpnięcie, był model Ro80 – auto wyprzedzające swoje czasy tak bardzo, że nawet w 2025 r. pokonałoby niektóre aktualne projekty pod względem nowoczesności rozwiązań.

Michał Reicher
Mówi się, że kto nie ryzykuje, ten na końcu nie pije szampana. Koncern NSU zaryzykował i zagrał va banque, opierając całą gamę silnikową Ro80 na nowatorskiej, doskonale rokującej, ale będącej nadal w fazie „wieku dziecięcego” jednostce Wankla. Dalsza historia jest większości znana, czyli plan podboju świata się nie udał, firma NSU została w samych skarpetkach, a zainwestowane środki popłynęły rurą kanalizacyjną do najbliższej rzeki.
Karol Jaworek
Początki były jednak piorunujące i wydawało się, że NSU zbudowało coś naprawdę wielkiego. Prezentacja Ro80 w 1967 r. na salonie samochodowym we Frankfurcie stanowiła ukoronowanie kilku lat prac nad samym modelem, a także wydawała się wisienką na torcie kilku dekad badań nad motorem z wirującym tłokiem. Związany wówczas z firmą NSU inżynier Felix Wankel rozwijał tę konstrukcję własnego pomysłu od czasów przedwojennych, lecz dopiero w połowie lat 60. osiągnął pożądany rezultat i wykorzystano jego silnik w sposób masowy w autach osobowych. Prezentacja Ro80 wzbudziła ogromne zainteresowanie, a wszystko wokół stało się nagle przestarzałe.
Karol Jaworek
ZAWIROWAŁ ŚWIAT
Powstanie NSU Ro80 miało być także spełnieniem ambicji koncernu, który chciał realnie konkurować na rynku w poważniejszych segmentach, czyli tam, gdzie dominowały BMW czy Mercedes. Firma nie miała żadnych tradycji w produkowaniu takich pojazdów, a sama raczej obracała się głównie w świecie motocykli, żeby zatem nie wnosić drewna do lasu, należało zbudować coś odciągającego uwagę od rywali i skupiającego ją na sobie. Największe wrażenie robił naturalnie silnik Wankla, ale niesprawiedliwe byłoby ograniczenie wyjątkowości Ro80 tylko do niego. Auto wyposażono w niezależne zawieszenie wszystkich kół, z kolumnami MacPhersona z przodu i układem wielowahaczowym z tyłu. Ponadto na obu osiach zamontowano hamulce tarczowe, przy czym te z przodu – przy silniku, żeby zredukować masę nieresorowaną. Skrzynia biegów, chociaż wymagała tradycyjnej ręcznej zmiany przełożeń, wyposażona była w sterowane podciśnieniowo automatyczne sprzęgło – w kabinie NSU znajdowały się zatem jedynie dwa pedały. Sam silnik miał małe rozmiary, dlatego w połączeniu z nowoczesnym napędem na przednie koła osiągnięto ponadnormatywny rozstaw osi, sięgający niemal 2,9 m długości. Większy w tej klasie miał tylko Citroën DS – ponad 3,1 m pomiędzy osiami.
Karol Jaworek
Mechanika mechaniką, ale nie można pominąć również wspaniałego i postępowego wzornictwa nadwozia autorstwa Clausa Luthego. Nowoczesną pontonową karoserię zaprojektowano z wykorzystaniem tunelu aerodynamicznego, w rezultacie czego osiągnięto wyjątkowo niski współczynnik oporu powietrza na poziomie zaledwie 0,35. Zasadniczo grzeczne i bardziej konserwatywne pozostało jedynie wnętrze, niemniej tworzyło idealną harmonię z dość ekstrawaganckim, ale niezwykle eleganckim nadwoziem.
Wrażenia pierwszych użytkowników były stanowczo pozytywne. Chwalono Ro80 zwłaszcza za zawadiackie, acz stabilne prowadzenie, a także za solidny ciąg i rewelacyjną kulturę pracy 115-konnego silnika. Wtedy nikt jeszcze nie podejrzewał, że oparcie całej gamy silnikowej na jednostkach Wankla będzie prostą drogą ku przepaści. Parafrazując słowa Bułhakowa, Annuszka już rozlała olej. Dalszego biegu zdarzeń nie dało się wyhamować.
UPADEK Z WYSOKIEGO KONIA
Znacie ten dowcip o właścicielach Alfy Romeo, którzy nie pozdrawiają się na drodze, bo zrobili to już rano w warsztacie? W innej wersji tego dowcipu kierowcy wymijających się Ro80 pokazują sobie na palcach, który silnik mają już w aucie. Po początkowej euforii, której następstwem był m.in. tytuł „Samochód Roku 1968”, głowy szybko zaczęły stygnąć, zaczęło się natomiast palić pod siedzeniem. Silniki Wankla okazały się zawodne i często już po ok. 20–30 tys. km wirnik tracił szczelność, w wyniku czego samochód palił więcej oleju silnikowego niż benzyny. Zupełnie przy okazji psuły się również podciśnieniowe sprzęgła, ale w obliczu skali problemów związanych z silnikami stanowiło to mały promil usterek nowego samochodu. Firma NSU musiała zaoferować naprawy gwarancyjne, co w zestawieniu z poniesionymi kosztami na wdrożenie Ro80 do produkcji okazało się dla niej zabójcze – już w 1969 r. straciła płynność finansową i została przejęta przez Volkswagena. Stanowiła dla koncernu z Wolfsburga solidne fundamenty, w postaci m.in. nowoczesnych technologii i fabryki w Neckarsulm.
To właśnie w odniesieniu do Ro80 po raz pierwszy w 1971 r. użyto sloganu: „Vorsprung durch Technik”. NSU w ogóle od początku sprzedaży Ro80 kładło duży nacisk na reklamę zachwalającą inżynierskie zalety swojego produktu, czego naturalnym owocem stały się wspomniane słowa, które w przyszłości zostały ikoną samą w sobie.
A co z Ro80? Pomimo poprawek i pewnych modernizacji do końca trzymano się pomysłu silnika z wirującym tłokiem. Czego zaś nie zrobiły wyniszczające akcje serwisowe, dokończył kryzys naftowy w 1973 r. Silnik Wankla na liście wad miał m.in. wysoką konsumpcję paliwa, dlatego w obliczu kryzysu jego atrakcyjność spadła jeszcze bardziej. Ostatecznie produkcji zaprzestano w 1977 r., po wypuszczeniu na rynek przez dekadę niespełna 40 tys. egzemplarzy. Rok ten oznaczał również koniec marki NSU.


Czytaj więcej