Wakacje w n126
Niewiadów N126 - Podróż za jeden uśmiech
W 1973 sporo się zmieniło w historii polskiej motoryzacji. Bez dwóch zdań największą karierę z urodzonych w tym roku zrobił najrzadziej gloryfikowany wytwór: przyczepa Niewiadów N126.
tekst: Michał Reicher
zdjęcia: Piotr Ciechomski, ARCHIWUM
N126 to nie przyczepa, to styl życia. Można przyjąć, że rok 1973 to początek profesjonalnego karawaningu w Polsce, który przedtem chodził na czworaka i ssał smoczek. Wcześniej brakowało bowiem najważniejszego – narzędzia, które miałoby odpowiednią jakość, dobrą cenę, a przede wszystkim byłoby dostępne. I wtedy pojawiła się ona, cała na biało, i to dosłownie – lekka przyczepa kempingowa N126 z Wytwórni Wyrobów Precyzyjnych „Niewiadów”, zlokalizowanej w ówczesnym województwie łódzkim.
Morza szum, ptaków śpiew, pranie samo się nie rozwiesi, do wieczora wyschnie, złota plaża pośród drzew.
Pierwsza przygoda Niewiadowa z karawaningiem to przyczepa namiotowa Tramp-66. Projekt był niezbyt dobry, chociaż na bezrybiu i rak ryba.
PRZED NASZĄ ERĄ
Co było przed N126? Chaos i otchłań. Liczne polskie fabryki i spółdzielnie próbowały produkować przyczepy tego typu, ale kończyło się to niepowodzeniem. Pierwsza była lubelska Fabryka Samochodów Ciężarowych, która wystawiła dwa prototypy przyczep kempingowych na Targach Poznańskich w 1958 r., o nazwach „Tramp” i „Biedronka”. Obie miały konstrukcję ramową z poszyciem z wodoodpornej sklejki. Wewnątrz znajdowało się tradycyjne wyposażenie: miejsce do spania, szafa, stolik, kuchenka i zlewozmywak. Większy Tramp mieścił dwie dorosłe osoby i dwójkę dzieci, mniejsza Biedronka – wyłącznie dwie osoby. Wobec ich dużej masy i wysokiej ceny nie spodziewano się dużego popytu, nie podjęto więc produkcji seryjnej. Zamiennikami dla przyczepy kempingowej miały być przyczepy namiotowe i składane, budowane zarówno oficjalnie, jak i rękami domorosłych rzemieślników. Czasopismo „Motor” regularnie donosiło o amatorach tworzących takie konstrukcje we własnym zakresie. Była to jednak namiastka prawdziwego karawaningu, łącząca ograniczenia wynikające z holowania czegoś na haku z udręką rozstawiania namiotu i walki z żywiołem. Swoich sił próbowała już wtedy firma z Niewiadowa, która oferowała przyczepę namiotową Tramp-66. Nie zdobyła ona jednak popularności. Państwowy przemysł wypuścił jeszcze na rynek modele Malwa ze Skarżyska-Kamiennej, Siersza z Chrzanowa czy Romi-23 z Niewiadowa. Żaden z nich nie zakotwiczył się w sprzedaży długoterminowo. Najsensowniejszą przyczepą była ta ostatnia, ciągle czegoś jednak brakowało.
Jaki kraj, taki Balaton, ale mieszkając w N126, komfort życia na wakacjach odczuwa się tak samo.
Idealny kompan do biwakowania z rozumem i godnością człowieka. W tle jakaś plastikowa przyczepa.
W 1972 r. w niewiadowskiej fabryce podjęto przełomową próbę. Podstawę nowego projektu nadal stanowiła stalowa rama, ale nadwozie miało być odlane z żywicy poliestrowej wzmocnionej włóknem szklanym. Za rysunek bryły odpowiadał Janusz Zygadlewicz, znany w PRL projektant wzornictwa przemysłowego. Masę konstrukcji obliczono na mniej niż 300 kg, co miało pozwolić na holowanie przez pojazdy małolitrażowe. W tym samym roku wykonano jeszcze pięć prototypów, a gotowy produkt zaprezentowano jesienią na Targach Krajowych w Poznaniu. Wszystkie prace stanowiły doskonałe uzupełnienie pierwszoplanowych wydarzeń, czyli podpisania umowy z Fiatem na produkcję w Polsce modelu 126, dumy gierkowskiej Polski.
Głównie kojarzony z N126 poczciwy
Mały Fiat od pewnego momentu rozwoju konstrukcji przyczepy niestety nie był już w stanie jej ciągnąć. Biedactwo.
Dwupalnikowa kuchenka gazowa stanowiła standardowe wyposażenie każdej wersji N126. Obowiązkowe naczynia z epoki – inaczej nie będzie smakowało.
Wielu użytkowników Niewiadówki personalizowało ją pod swoją postać. Ten, kogo babcia nigdy nie miała takiej dekoracji w wejściu do kuchni, niech pierwszy rzuci tłokiem od Malucha.
Przewidziano, że Mały Fiat pozwoli tchnąć ducha w rozwijający się karawaning i będzie tworzył doskonały duet z nową przyczepą z Niewiadowa, której nadano nawiązujące doń oznaczenie: N126. Do końca 1972 r. wyprodukowano 15 pierwszych sztuk, a w styczniu kolejnego roku przeprowadzono dosyć radykalne testy terenowe, oceniające trwałość nowego produktu. Przyczepę zaprzęgnięto do ciągnika rolniczego i targano przez około 2 tys. km po bezdrożach. Efekt? Laminatowa buda zdała egzamin, podobnie jak rama i zawieszenie. Tempo prac było zawrotne, ponieważ już 1 kwietnia 1973 r., niecały rok od nakreślenia założeń konstrukcyjnych, rozpoczęto masową produkcję N126.
Pojawienie się N126 idealnie zbiegło się na osi czasu z narodzinami Polskiego Fiata 126p, co z kolei napędziło zjawisko karawaningu w Polsce.
Wytwórnia Wyrobów Precyzyjnych „Niewiadów” na robocie. Z roku na rok liczby na taśmie produkcyjnej rosły, chociaż trzeba było w tym celu dokonać znacznej rozbudowy zakładów.
DOBRE, BO POLSKIE
Pierwsza wersja N126 była bardzo skromna. Masa własna wynosiła 280 kg plus 50 kg ładowności, według liczb „mieściła się” zatem na haku większości ówczesnych samochodów dostępnych na polskim rynku. Koła, charakterystyczne „cytrynki” z szerokim rozstawem śrub, pochodzące z Małego Fiata, resorowane były niezależnie przez zawieszenie Neidharta z wałkami gumowymi. W korpusie osi znajdowały się elastyczne elementy amortyzujące ruch rury wahacza, działającej na zasadzie belki skrętnej. Całość mierzyła 280 cm długości, 190 cm szerokości i 170 cm wysokości, jednak za sprawą podnoszonego dachu efektywna wysokość wzrastała do niemal 2 m. Klapa dachowa miała wymiary 170 x 170 cm. Wewnątrz znajdowały się: dwa pełnowymiarowe miejsca do spania i podwójne łóżko dla dzieci, szafka na ubrania, zlewozmywak połączony z 10-litrowym baniakiem na wodę i dwupalnikowa kuchenka gazowa. Z początku nie przewidziano instalacji elektrycznej.
Egzemplarze przeznaczone na eksport miały elektryczną pompkę wody. Te dla odbiorców gorszego sortu, płacących w złotówkach – jedynie manualną, obsługiwaną „z buta”.
Podobnie jak w przypadku zlewozmywaka, kuchenka dla klienta płacącego dewizami miała dodatkowe funkcje, np. automatyczne odcięcie gazu w przypadku zgaśnięcia płomienia.
We wczesnych sztukach N126 brak instalacji elektrycznej 220 V. Niedostatek ten uzupełniono w wersji „b” i następnych.
Cenę N126 skalkulowano na 34 000 zł, a dystrybucją zajmował się Motozbyt. W pierwszym roku zbudowano 850 przyczep, które jeszcze przed końcem sezonu letniego rozeszły się po klientach i kolejni zainteresowani musieli czekać do następnej wiosny. A były ich całe tłumy, łącznie z radami zakładowymi niektórych przedsiębiorstw, które wykorzystywały nowe przyczepy jako… domki letniskowe w ośrodkach wczasowych. Firma z Niewiadowa wyszła naprzeciw oczekiwaniom narodu i rozbudowała swoje zakłady, stanowczo nieprzystosowane pierwotnie do tak dużej skali działania. Do 1976 r. planowano zwiększenie produkcji do 10 tys. sztuk rocznie.
Osobą odpowiedzialną za charakterystyczny rysunek bryły N126 jest Janusz Zygadlewicz, człowiek pomnik polskiego wzornictwa przemysłowego.
POLSKI FIAT
126P 650E
PRODUKCJA
1973–2000, 3 318 674 szt. wszystkich wersji
SILNIK
Typ 126A1, benzynowy, R2, OHV, czterosuwowy, umieszczony wzdłużnie z tyłu, zasilany gaźnikiem, chłodzony powietrzem
Śr. cyl./skok tłoka: 77/70 mm
Pojemność skokowa: 652 cm³
Moc maksymalna:
24 KM przy 4500 obr./min
Maks. moment obr.:
42 Nm przy 3000 obr./min
NAPĘD
Na tylne koła, skrzynia ręczna, 4-biegowa
ZAWIESZENIE
Przednie: wahacze poprzeczne, półeliptyczny resor poprzeczny, amortyzatory teleskopowe
Tylne: wahacze skośne, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe
HAMULCE
Hydrauliczne, bębnowe
na wszystkich kołach
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.: 311/137/133 cm
Rozstaw osi: 184 cm
Masa własna: 600 kg
OSIĄGI
Prędkość maks.: 120 km/h
Przysp. 0–100 km/h: 46,6 s
Uff, jak gorąco! Użytkownicy starszych egzemplarzy narzekali na utrudnioną wentylację przez brak uchylnych okien. Nie ma problemu, zrobione!
Standardowy układ wnętrza to miejsca dla dwóch dorosłych osób i dwójki dzieci w wieku mocno przedpoborowym.
Produkt przyjął się na rynku błyskawicznie. Wielu klientów tuż po odebraniu przyczepy z Motozbytu wyjeżdżało z nią na dalekie wakacje. Bardzo pochlebne recenzje popularnej Niewiadówce wystawił tygodnik „Motor”, który już w pierwszym roku produkcji przeprowadził rzetelny test długodystansowy. Redaktorzy ocenili jej sprawność, sprzęgając z Syreną 105, docenili też walory trakcyjne, niesprawiające większych kłopotów dychawicznej „skarpecie”. Zużycie paliwa wzrosło nieznacznie, a utrzymanie przepisowej prędkości przelotowej wynoszącej 70 km/h nie stanowiło żadnego problemu. Bardziej miarodajny był egzamin w tandemie z Małym Fiatem, przeprowadzony na trasie Niewiadów–Budapeszt, z przeprawą przez Tatry. Był to test zarówno dla samego N126, jak i dla Maluszka, którego silnik nie miał przecież mięśni ze stali. Sprawdzian wypadł celująco, zarówno na równej szosie, jak i na górskich zawijasach. Redaktorzy zwrócili uwagę na ogromne zainteresowanie, które podczas jazdy wzbudzał zestaw. N126 okazało się produktem na tyle udanym, że już rok po uruchomieniu produkcji z sukcesami rozpoczęto eksport do krajów zachodnich. Doceniano solidność przyczepy, rozsądną cenę i to, że nadawała się do holowania w zasadzie każdym pojazdem.
Aby ustabilizować konstrukcję, należy pod podwoziem rozstawić cztery podpory. W przeciwnym razie przyczepa się przechyli, a smukła niewiasta podczas robienia zdjęcia wypadnie za burtę.
Typowy urlop latem w Polsce. Koniec lipca, 15 stopni, Niewiadówka, ciemne chmury, Anna Jantar, lodowata woda.
DROGA DO GWIAZD
Równolegle od samego początku użytkownicy N126 zgłaszali liczne niedoskonałości tego projektu. W pierwszej wersji Standard do spania trzeba było zakładać grube skarpety, ponieważ skorupa nie miała żadnej warstwy ocieplającej. Narzekano na skraplającą się wewnątrz z tego powodu wilgoć. Jako że przyczepa jeździła na wakacje do ciepłych krajów takich jak Jugosławia czy Bułgaria, kłopot stanowiły również nieotwierane szyby. Jedynym źródłem wentylacji były otwarte drzwi oraz luk dachowy. Poza tym informowano o pewnych chorobach wieku dziecięcego w postaci przeciekającej skorupy. Poszycie miało strukturę kadłuba kajaka, zatem zapewniało wzorcową szczelność, zawodziły jednak uszczelnienia okien. Producent nie pozostał głuchy na te sygnały – na bieżąco poprawiał i modernizował popularną Niewiadówkę. Kolejne wersje oznaczano literowo. I tak, pierwsza poprawka oznaczona „a” otrzymała 13-milimetrową warstwę ocieplającą z poliuretanowej pianki. Wprowadzona wkrótce potem „b” zyskała m.in. instalację elektryczną 220 V, a także listwę do mocowania płóciennego przedsionka wraz z „garażem” dla samochodu. Najważniejsze zmiany ewolucyjne zawarły się w literkach „d” i „e”, wprowadzonych około 1982 r. Warianty te wyposażono w otwierane dwa okna i hamulce najazdowe, a „d” – w odmienny układ wnętrza, z miejscem dla trzech dorosłych osób. N126d i N126e w sporych liczbach trafiły za granicę. Eksportowe egzemplarze wyposażano oczywiście lepiej, m.in. w elektryczną pompkę wody. Ostatnia wersja, oznaczona jako „et”, miała również toaletę. Modernizacje N126 pociągnęły za sobą wzrost masy, co niestety w pewnym momencie wykluczyło Polskiego Fiata 126p z roli holownika.
Nikt nigdy nie jest w stanie wstać na tyle wcześnie, by nie znalazł się ktoś, kto wstał jeszcze wcześniej. Trudno, jutro zdążę na wschód słońca.
W tej sytuacji N126 stało się punktem wyjścia dla jeszcze większych i lepiej wyposażonych konstrukcji, jak N127 i N132. Druga z nich stanowiła już prawdziwy powiew luksusu. Historia najpopularniejszej Niewiadówki na tym się jednak nie skończyła. Doczekała się istotnej modernizacji w 1986 r., gdy wdrożono nową stylistykę. Niestety, z wagą przekraczającą 600 kg stała się produktem znacznie oddalonym od oryginału. Jego pierwotne założenia pozostają aktualne po dziś dzień, gdyż produkcja jest kontynuowana przez firmę nazywającą się Fabryka Przyczep Niewiadów Sp. z o.o., pod oznaczeniami „N126d” i „N126e”, głównie z przeznaczeniem na eksport. Ale nie wszystkie planowane modernizacje doczekały się realizacji. Do tej grupy należy między innymi chęć wprowadzenia samonośnego nadwozia – po pół wieku N126 nadal ma konstrukcję ramową, choć to też oznacza pewne plusy. Pomimo upływu lat wiele wiekowych przyczep nadal znajduje się w regularnym użytku. Laminatowa konstrukcja jest ogromną wartością dodaną, ponieważ znacznie przewyższa sklejkę w kwestii trwałości i szczelności. Nic nie butwieje ani nie rozszczelnia się pod wpływem drgań.
N126 sprawdziło się nie tylko w podróży. Robiło karierę jako stróżówka, kasa biletowa czy buda z szybkim jedzeniem. W epoce rozwijającego się kapitalizmu handel przez uchyloną tylną szybę Niewiadówki był powszechnym widokiem w mieście. Większość egzemplarzy nadal robi jednak to, do czego została stworzona. Tak jak widoczne na zdjęciach N126e z 1989 r., którego właściciel Damian używa zdecydowanie zgodnie z przeznaczeniem, czyli ciągając na haku po całej Europie. W roli holownika występuje w tym przypadku jednak Duży Fiat. Widoczny na fotografiach uroczy Maluch tak naprawdę nie przyprowadził N126 na plan zdjęciowy. Nie dałby rady udźwignąć tej przyczepy na dłuższym dystansie. Wiele zalet tego projektu pozostaje aktualnych nawet po 50 latach od premiery. W środku można godnie się przespać, przyjemnie spędzić czas na biwaku, a z racji masy – co prawda wyższej już o ponad 100 kg, ale nadal stosunkowo niewielkiej – N126 łatwo można manewrować w pojedynkę. O taki karawaning inżynierom z Niewiadowa chodziło!
Po godzinach pracy na etacie. N126 zrobiło dużą karierę zarówno jako przyczepa kempingowa, jak i buda z zapiekankami oraz stróżówka na parkingu.